Ostatni etap spływu zakończymy w Mniszewie, 1200 m od ujścia Pilicy do Wisły. Po drodze mijamy Warkę, gdzie - jak się później dowiemy - stacjonuje reprezentacja Chorwacji.
O ile przez pierwsze trzy dni staraliśmy się pokonać jak najdłuższy dystans, dziś w ogóle się nie spieszymy - wstaliśmy bardzo wcześnie i mamy dużo czasu. Po drodze natrafiamy na sporą zorganizowaną grupę, co pozwala nam jeszcze bardziej utwierdzić się w przekonaniu, że spływ zorganizowany ma bardzo duży minus - praktycznie nie ma szans, żeby popłynąć szybciej, a nawet jeśli się to uda, musimy nastawić się na długie czekanie na towarzyszy podróży. Mimo tego, że ostatnie kilometry chcemy pokonać jak najwolniej, uciekając się do płynięcia pod prąd, częstych postojów i przepływania pod pochylonymi drzewami (ostatniego dnia skutki ewentualnej wywrotki nie będą już tak odczuwalne), płyniemy znacznie szybciej od napotkanej grupy.
Za Warką mamy jeszcze okazję podzwiać malowniczą skarpę, potem krajobraz nie jest już tak ciekawy. Gdzieniegdzie spotkać można toksyczną pianę, a woda staje się brudniejsza z każdym kilometrem. Przybijamy do brzegu 100 metrów za mostem w Mniszewie - do tego miejsca najłatwiej można dojechać autem. W tym miejscu kończy się nasz spływ.