Voss jest całkiem spore a odległość którą trzeba przebyć żeby wydostać się na wylotówkę rośnie proporcjonalnie do ciężaru bagażu.
Po długim marszu stajemy przy zatoczce autobusowej, gdzie po chwili zatrzymuje się samochód. Kierowca to sympatyczny, około siedemdziesięcioletni dziadek świetnie mówiący po angielsku(w Skandynawii umiejętność ta jest często spotykana nawet u starszych ludzi).
Dojeżdżamy na prom i przepływamy na drugą stronę - do Brinmes. Ze względu na brak samochodu przeprawa nie kosztuje nas ani korony.