Gdy docieramy do Oddy, zaczyna się ściemniać. Przechodzimy przez miasteczko i rozbijamy namiot kilkaset metrów dalej.
Rano, po szybkim śniadaniu udajemy się do miasta. Robimy zakupy, ładujemy telefony i baterie do aparatu. Kupujemy pocztówki i wychodzimy poza zabudowania w celu złapania stopa. Stajemy w niezbyt dobrym miejscu(choć póki co najlepszym). Postanawiamy chwilkę odetchnąć i wyruszyć dalej za miasteczko.
Od razu zatrzymuje się kobieta. Na pierwszy rzut oka wydaje się że w jej samochodzie ciężko byłoby zmieścić się nawet jednemu pasażerowi, a co dopiero dwóm. Jednak większa część bagaży ląduje w bagażniku i możemy cieszyć się odpoczynkiem na siedzeniach samochodu.
Kierowca to najbardziej otwarta osoba jaką spotkaliśmy na naszej drodze. Od razu opowiada intymne historie rodzinne, których nie jestem już w stanie przytoczyć. Atmosfera jest bardzo miła, niestety wszystko kiedyś się kończy - wysiadamy w Roldal.